Staliśmy nad błękitnym morzem i z uwagą przysłuchiwaliśmy jak jego fale uderzają o brzeg, równocześnie mocząc nasze stopy. Patrzyliśmy na piękny zachód słońca, który emanował ciepłymi kolorami. Czułem wiatr który delikatnie bawił się jej blond włosami. Była to jedna z tych chwil, która chciałbym żeby trwała wiecznie.
- Kocham Cię - szepnąłem jej do ucha.
- Ja.. Ciebie też Charlie - wymawiając te słowa, jej puls przyspieszył, a jej oddech stał się nierówny.
- Co się stało Lilly ? - spytałem z troską, mocniej ją przytulając.
-Nic.. ja po prostu nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.. - powiedziała, odwracając się, aby spojrzeć mi w oczy.
- Ja bez Ciebie też nie, ale czy ktoś nam się każe rozstawać ? - popatrzyłem w jej chabrowe oczy, które momentalnie się zaszkliły.
- Dobrze, robi się późno wracajmy do domu. - powiedziała łapiąc mnie za rękę.
- Ale.. - nie dokończyłem, ponieważ Lilly namiętnie mnie pocałowała, ja oczywiście odwzajemniłem pocałunek.
Obudziłem się.Wyszedłem na balkon, zapaliłem pierwszego od kilku tygodni papierosa,
nie obchodziło mnie to,że miałem rzucić. Stałem i zaciągając się
trującym dymem, który osiadał na moich płucach, niszcząc je,myślałem ciągle o tym śnie, który śni mi się bez przerw, już od tygodnia. Dokładnie zapamiętałem każdy detal twarzy dziewczyny. Jej błękitne tęczówki, które mnie hipnotyzowały tak, że odbierało mi mowę. To był tylko sen, ale za to jaki realistyczny, i dziwiło mnie skąd ja znam jej imię?
Skończyłem palić papierosa, i wszedłem z powrotem do domu.Dzisiaj całą rodziną jechaliśmy do babci, na jej 76 urodziny, nie chciałem jechać, no ale w końcu jeżdżę tam tylko raz w roku, więc wypadałoby się poświęcić.
Wsiadłem do samochodu, usiadłem koło mojego brata i ruszyliśmy, prowadził tata, a obok niego siedziała zestresowana mama.
- Czy ty musisz tak pędzić ? - powiedziała po paru minutach jazdy.
- Przecież jadę tylko 60 !
- A tu jest ograniczenie do 50 ! Zwolnij bo nas zatrzymają. - razem z bratem tłumiliśmy w sobie śmiech.
Sprzeczali się tak, aż w końcu dojechaliśmy na miejsce. Od razu zobaczyłem małą Mag, która z wielkim uśmiechem to mnie przybiegła.
- Ceść wujku, cekałam na ciebie, wies ? - powiedziała drobna 4 latka.
-Oj wiem, wiem. - wziąłem ją na ręce - Ale się za tobą szkrabie stęskniłem.
- Ja za Tobą tes, ale dobra POBAWIMY SIĘ ? Plose, plose, plose !!
- Kotek, daj Charliemu, chociaż wejść do środka, niech coś zje. - powiedziała mama dziewczynki.
-No dobla, ale obiecjaj mi że bedzies sybko jadł ! - uśmiechnąłem się do niej, i przytaknąłem.
- Kawę, herbatę ? - zapytała ciocia, kiedy siedzieliśmy już najedzeni. Ja z Mag, na kolanach.
- Wujku, a wies, że ja piłam kawę. Ale wies taką samospuszczalną...
- A może rozpuszczalną ? - powiedziałem powstrzymując śmiech
- No tak, tak mose tą. - dziewczynka ziewnęła.
- Może położę Cię spać, co ? - spytałem z troską.
- Wcale nie chce mi się spać - mówiąc to jej oczy się już prawie zamykały
- Właśnie widzę - wziąłem małą na ręce, i zaniosłem do jej pokoju.
- A może przeczytał być mi bajkę, plose..- ledwo ją było słychać
- Dobrze - zgadzałem się na wszystko, czego chciała ta mała. Podszedłem do szafki z książkami, i wyjąłem pierwszą z brzega.
- Dawno dawno temu, za lasami, za górami żyła sobie mała dziewczynka o imieniu... Mag - czytałem tak jeszcze pięć minut, a potem po cichu wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Wróciliśmy do domu około godziny 18. Bylibyśmy wcześniej, ale tym razem prowadziła mama. Kiedy chciała zaszaleć jechała aż 50 na godzinę !!
Zmęczony całym dniem rzuciłem się na łóżko, lecz nie dane było mi odpocząć , ponieważ zaraz usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
- Halo ? - powiedziałem słabym głosem
- Hej mój dzióbasku kochany - usłyszałem głos Georga
- No siemka, co tam ?
- Jesteśmy pod twoim domem, a wiec ruszaj dupkę i do nas schodź.
- Dobra, już idę. - powiedziałem i rozłączyłem się.
- To gdzie idziemy ? - spytałem czwórkę stojącą koło mnie.
- Do jakiegoś klubu, Gabrielle załatwiła nam wejściówki. - powiedziała Alice, która stała obok Niala, od czasu tego nieszczęsnego wypadku, stali się nierozłączni.
- 'A.D.S' zajebisty klub ! - odezwała się Gabi, trzymając butelkę wódki w dłoni.
- To idziemy ! - powiedziałem do wszystkich.
W klubie unosił się zapach alkoholu i potu tańczących ludzi. Przeciskaliśmy się przez tłum, aby usiąść przy jakimś stoliku.
- Pójdę zamówić nam drinki - powiedziała Alice
- Idę z Tobą - odezwał się Niall.
- Mi nie bierzcie, już mam! - rzekła Gabi, unosząc butelkę.Po chwili ponowie się odezwała - Chłopaki, idę tańczyć! - popatrzyła na nas, i oddaliła się. Zostaliśmy sami.
- I co, nadal się nie odzywa ?- zapytałem Georga
- Nie, żadnego sms'a, a telefonów ode mnie nie odbiera. - powiedział ze smutkiem
- Ona musi sobie to wszystko poukładać, przecież wiesz. Musisz zaakceptować jej decyzję, niezależnie od tego, jaka ona nie będzie. Znasz Susane, wiesz, że ona zawsze ucieka.
- Właśnie o to chodzi, że wiem, ale powoli zaczyna denerwować mnie jej ciągła niepewność. Mam dość czekania na jakąkolwiek wiadomość od niej. Codziennie budzę się z myślą ' może dziś jest ten dzień, może dziś napisze, może wróci' i zawsze się rozczarowuje. Charlie.. ja już mam dość rozczarowań. - chciałem odpowiedzieć koledze, ale zjawili się Alice i Nial z alkoholem.Zaczęliśmy pić drinki, jeden po drugim. Już czułem, że zaraz odlecę.
- Chcę mi się tańczyć ! - nagle wypaliła Alice, i wszyscy poszliśmy na parkiet.
Tańcząc zobaczyłem pewną dziewczynę, blondynkę o niebieskich oczach, tak to była ona.. to była dziewczyna z moich snów...
I oto jest V rozdział. Nie wypowiadam się na jego temat -.- Ale dobra, mam do was prośbę, czy ktoś z Was byłby tak miły i zrobił mi nagłówek na bloga ? Jeśli jest tu jakaś dobra dusza, to proszę napisać na mój e-mail : zizix.96@o2.pl :)!
+ dzisiaj postawiłam bardziej na dialogi. :)Okey.. to 3majcie się ! Do następnej soboty <3
Mój nr gg :
43476751 ! Piszcie <3
Zuzix <3