POSŁUCHAJ.
Minął kolejny miesiąc, Susane nie odezwała się do nikogo, George starał się żyć tak jakby nie istniała.Bez skutecznie. Myślał o niej każdego dnia, każdego poranka, nie było minuty żeby nie widział przed oczyma jej uśmiechniętej buzi. Kochał ją, i zarazem nienawidził. Czy to dziwne uczucie ? Tak, ponieważ walczysz z uczuciami, walczysz z samym sobą, i jest to walka której nie jesteś w stanie wygrać.
Niall bez opamiętania zakochał się w Alice, lecz ona ma wątpliwości, każdy wiedział, że niedługo zacznie się zastanawiać, czy jest gotowa na taki związek. Boi się, że ją zrani, a ona właśnie tego obawia się najbardziej, złamanego serca. Zaczyna tworzyć wokół siebie barierę, przez którą Niall nie może się przedostać. Stara się, lecz powoli zaczyna brakować mu sił.
Charlie chce się przeprowadzić, za Lilly. Tak, poznał dziewczynę z swoich snów. Mieszka w Nowym Yorku, a do Londynu przyjechała tylko na wakacje. Dziwne, że tak łatwo i szybko się w sobie zakochali. Czyżby miłość od pierwszego wrażenia ? Zdecydowanie TAK.
Pamiętacie tajemniczego chłopaka który zaczepił Gabrielle ? Spotkała go kolejny raz, lecz tym razem postanowiła z nim porozmawiać. Okazało się, że jego siostra też była anorektyczką, i zmarła podczas ich rozmowy. Chris popełnił samobójstwo, nie mógł żyć z świadomością utraty siostry. Zostawił Gabriel karteczkę. Było na niej napisane tylko jedno słowo JEDZ.
W *Togeer zapowiadał się kolejny, nudny dzień. Żaden z czwórki
przyjaciół, nie miał pojęcia, że ten dzień będzie testem dla ich
przyjaźni.
-Dzień Dobry, , pewnie mnie nie poznajesz ,jestem Tom Evans, tata Susan- przedstawił się, wysoki brunet w średnim wieku, który właśnie stanął w drzwiach domu, Alice.
-Dzień Dobry, proszę wejść - powiedziała zaskoczona wizytą.
- Pewnie zastanawiasz się dlaczego tu przyszedłem ? - zapytał, siadając w salonie.
- Ym.. właściwie, to tak.
- Dobrze, wiec nie przedłużając, przyszedłem tu, aby Ci powiedzieć, że Susane, od 1,5 miesiąca znajduje się w szpitalu, na odwyku. -zatkało ją, kompletnie się tego nie spodziewała, oszołomiona usiadła na kanapie, niedaleko Toma.
- Nie rozumiem... -powiedziała tępo wpatrując się w podłogę.
- Susan, mieszkała ze mną paręnaście dni,ale zorientowałem się, że ćpa, nie mogłem pozwolić abym pewnego dnia, wrócił do domu i zastał ją martwą. Zawiozłem ją do szpitala, kiedy była naćpana, odwiedzałem ją dwa razy w tygodniu, a ona zawsze zadawała mi tylko jedno pytanie 'Gdzie są moi przyjaciele?' Nie wiedziałem co jej powiedzieć, uważałem,że to właśnie wy wpędziliście ją w nałóg, i chciałem żeby urwała z Wami kontakt. Lecz pewnego dnia powiedziała mi coś, co wcześniej do mnie nie docierało ' Tato, sama doprowadziłam się do tego stanu, nikt mi nie pomagał, nikt nie kazał mi brać, TO WSZYSTKO MOJA WINA. I ja muszę chcieć sobie pomóc, Twoje chęci nic tu nie wskórają. Biorę, i będę brała jeśli nie będzie przy mnie przyjaciół..' Minęło trochę czasu zanim znalazłem w sobie odwagę, i przyszedłem tu. Liczę, że wybaczycie mi to, co zrobiłem. - wstał, i poszedł w stronę wyjścia, Alice siedziała bezruchu. - Proszę, tu masz adres, gdybyś...- nie dokończył, po prostu wyszedł, kładąc kartkę na stole.
Alice spojrzała pustym wzrokiem na stół, potem na swój telefon, który trzymała w dłoni. Automatycznie w swojej liście kontaktów, wyszukała numer Georga. Pierwszy sygnał, drugi sygnał..
-Halo ?- powiedział zachrypniętym głosem, ostatnio jego stan się pogarszał.
-Susan... musimy do niej jechać.. ona jest sama.. przyjedz do mnie..- dziewczyna mówiła strasznie chaotycznie.
-Alice spokojnie, zaraz u Ciebie będę. - powiedział i rozłączył się.
Minęło 20 minut, a chłopak stał już w drzwiach jej domu. Dziewczyna powiedziała mu wszystko, ze szczegółami jakie zdradził jej tata Susan. George, też nie mógł w to uwierzyć, lecz szybko się otrząsnął i zabrał ze stołu kartkę z adresem.
-Musimy tam jechać, zbyt długo na nas czekała.
Jechali w milczeniu, droga do szpitala prowadziła przez las, ciągnące się w nieskończoność pasmo drzew, sprawiało,że dwójka przyjaciół denerwowała się jeszcze bardziej.
-Chyba coś widzę - powiedziała drżącym głosem Alice.
Ukazał się im, wielki budynek z czerwonej cegły, otoczony masywnym murem, w oknach znajdowały się kraty. Podjechali na parking,wysiedli z samochodu,i podążyli w stronę wejścia.
-Trzymają ich tu, jak w jakimś więzieniu ! - powiedziała oburzona brunetka.
-To zapewne dla ich dobra.. -powiedział drżącym głosem George.
Weszli do środka, ujrzeli wielki ogród, z pięknymi kwiatami, i niezliczoną ilością ławek, na których siedzieli podopieczni. Na żadnej z nich nie zobaczyli Susane, postanowili więc wejść do budynku.
-To miejscie jest rodem z horroru. Coś w stylu 'Drogi bez powrotu 4'
- Nie pomagasz George ! - rzekła Alice
Szli długim błękitnym korytarzem, aż doszli do recepcji.
-Dzień Dobry, szukamy Susan Evans.Wie Pani gdzie możemy ją znaleźć ? - spytał Georg, starszą siwą już Panią.
- Tak oczywiście, ostatnie drzwi po lewo. Tylko proszę, nie za długo.- ostatnie słowo wypowiedziała wręcz z błaganiem, lecz dwójka nie spostrzegła tego.
Staneli przed drewnianymi drzwiami, i pociągnęli za klamkę, ich oczom ukazała się.....
* Togeer - jest to wymyślone przeze mnie miasto.
BAM ! I mamy VI rozdział.Tak wiem opierdalałam się, i długo nie dodawałam, ale moja wena, coś ostatnio mnie nie lubi ;/ + rozdział pisany, po to aby był ! Przepraszam, ale tak jest. Nie sprawdzałam błędów, ani nie czytałam go drugi raz, więc z góry przepraszam za ... ten rozdział ! :) Trzymajcie się kochani, KOCHAM WAS :*
+ nie wiem kiedy pojawi się następny post ;<
Gabrielle - anorektyczka, Alice- łamaczka męskich serc, Susane- narkomanka, Charlie- utalentowany, George- choruje na raka płuc.Razem tworzą grupę nierozłącznych przyjaciół. Lecz czy czas nie zmieni ich relacji ?Tego dowiecie się czytając mojego bloga.:)
czwartek, 21 czerwca 2012
sobota, 9 czerwca 2012
Rozdział V.Charlie ( UTALENTOWANY)
Staliśmy nad błękitnym morzem i z uwagą przysłuchiwaliśmy jak jego fale uderzają o brzeg, równocześnie mocząc nasze stopy. Patrzyliśmy na piękny zachód słońca, który emanował ciepłymi kolorami. Czułem wiatr który delikatnie bawił się jej blond włosami. Była to jedna z tych chwil, która chciałbym żeby trwała wiecznie.
- Kocham Cię - szepnąłem jej do ucha.
- Ja.. Ciebie też Charlie - wymawiając te słowa, jej puls przyspieszył, a jej oddech stał się nierówny.
- Co się stało Lilly ? - spytałem z troską, mocniej ją przytulając.
-Nic.. ja po prostu nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.. - powiedziała, odwracając się, aby spojrzeć mi w oczy.
- Ja bez Ciebie też nie, ale czy ktoś nam się każe rozstawać ? - popatrzyłem w jej chabrowe oczy, które momentalnie się zaszkliły.
- Dobrze, robi się późno wracajmy do domu. - powiedziała łapiąc mnie za rękę.
- Ale.. - nie dokończyłem, ponieważ Lilly namiętnie mnie pocałowała, ja oczywiście odwzajemniłem pocałunek.
Obudziłem się.Wyszedłem na balkon, zapaliłem pierwszego od kilku tygodni papierosa, nie obchodziło mnie to,że miałem rzucić. Stałem i zaciągając się trującym dymem, który osiadał na moich płucach, niszcząc je,myślałem ciągle o tym śnie, który śni mi się bez przerw, już od tygodnia. Dokładnie zapamiętałem każdy detal twarzy dziewczyny. Jej błękitne tęczówki, które mnie hipnotyzowały tak, że odbierało mi mowę. To był tylko sen, ale za to jaki realistyczny, i dziwiło mnie skąd ja znam jej imię?
Skończyłem palić papierosa, i wszedłem z powrotem do domu.Dzisiaj całą rodziną jechaliśmy do babci, na jej 76 urodziny, nie chciałem jechać, no ale w końcu jeżdżę tam tylko raz w roku, więc wypadałoby się poświęcić.
Wsiadłem do samochodu, usiadłem koło mojego brata i ruszyliśmy, prowadził tata, a obok niego siedziała zestresowana mama.
- Czy ty musisz tak pędzić ? - powiedziała po paru minutach jazdy.
- Przecież jadę tylko 60 !
- A tu jest ograniczenie do 50 ! Zwolnij bo nas zatrzymają. - razem z bratem tłumiliśmy w sobie śmiech.
Sprzeczali się tak, aż w końcu dojechaliśmy na miejsce. Od razu zobaczyłem małą Mag, która z wielkim uśmiechem to mnie przybiegła.
- Ceść wujku, cekałam na ciebie, wies ? - powiedziała drobna 4 latka.
-Oj wiem, wiem. - wziąłem ją na ręce - Ale się za tobą szkrabie stęskniłem.
- Ja za Tobą tes, ale dobra POBAWIMY SIĘ ? Plose, plose, plose !!
- Kotek, daj Charliemu, chociaż wejść do środka, niech coś zje. - powiedziała mama dziewczynki.
-No dobla, ale obiecjaj mi że bedzies sybko jadł ! - uśmiechnąłem się do niej, i przytaknąłem.
- Kawę, herbatę ? - zapytała ciocia, kiedy siedzieliśmy już najedzeni. Ja z Mag, na kolanach.
- Wujku, a wies, że ja piłam kawę. Ale wies taką samospuszczalną...
- A może rozpuszczalną ? - powiedziałem powstrzymując śmiech
- No tak, tak mose tą. - dziewczynka ziewnęła.
- Może położę Cię spać, co ? - spytałem z troską.
- Wcale nie chce mi się spać - mówiąc to jej oczy się już prawie zamykały
- Właśnie widzę - wziąłem małą na ręce, i zaniosłem do jej pokoju.
- A może przeczytał być mi bajkę, plose..- ledwo ją było słychać
- Dobrze - zgadzałem się na wszystko, czego chciała ta mała. Podszedłem do szafki z książkami, i wyjąłem pierwszą z brzega.
- Dawno dawno temu, za lasami, za górami żyła sobie mała dziewczynka o imieniu... Mag - czytałem tak jeszcze pięć minut, a potem po cichu wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Wróciliśmy do domu około godziny 18. Bylibyśmy wcześniej, ale tym razem prowadziła mama. Kiedy chciała zaszaleć jechała aż 50 na godzinę !!
Zmęczony całym dniem rzuciłem się na łóżko, lecz nie dane było mi odpocząć , ponieważ zaraz usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
- Halo ? - powiedziałem słabym głosem
- Hej mój dzióbasku kochany - usłyszałem głos Georga
- No siemka, co tam ?
- Jesteśmy pod twoim domem, a wiec ruszaj dupkę i do nas schodź.
- Dobra, już idę. - powiedziałem i rozłączyłem się.
- To gdzie idziemy ? - spytałem czwórkę stojącą koło mnie.
- Do jakiegoś klubu, Gabrielle załatwiła nam wejściówki. - powiedziała Alice, która stała obok Niala, od czasu tego nieszczęsnego wypadku, stali się nierozłączni.
- 'A.D.S' zajebisty klub ! - odezwała się Gabi, trzymając butelkę wódki w dłoni.
- To idziemy ! - powiedziałem do wszystkich.
W klubie unosił się zapach alkoholu i potu tańczących ludzi. Przeciskaliśmy się przez tłum, aby usiąść przy jakimś stoliku.
- Pójdę zamówić nam drinki - powiedziała Alice
- Idę z Tobą - odezwał się Niall.
- Mi nie bierzcie, już mam! - rzekła Gabi, unosząc butelkę.Po chwili ponowie się odezwała - Chłopaki, idę tańczyć! - popatrzyła na nas, i oddaliła się. Zostaliśmy sami.
- I co, nadal się nie odzywa ?- zapytałem Georga
- Nie, żadnego sms'a, a telefonów ode mnie nie odbiera. - powiedział ze smutkiem
- Ona musi sobie to wszystko poukładać, przecież wiesz. Musisz zaakceptować jej decyzję, niezależnie od tego, jaka ona nie będzie. Znasz Susane, wiesz, że ona zawsze ucieka.
- Właśnie o to chodzi, że wiem, ale powoli zaczyna denerwować mnie jej ciągła niepewność. Mam dość czekania na jakąkolwiek wiadomość od niej. Codziennie budzę się z myślą ' może dziś jest ten dzień, może dziś napisze, może wróci' i zawsze się rozczarowuje. Charlie.. ja już mam dość rozczarowań. - chciałem odpowiedzieć koledze, ale zjawili się Alice i Nial z alkoholem.Zaczęliśmy pić drinki, jeden po drugim. Już czułem, że zaraz odlecę.
- Chcę mi się tańczyć ! - nagle wypaliła Alice, i wszyscy poszliśmy na parkiet.
Tańcząc zobaczyłem pewną dziewczynę, blondynkę o niebieskich oczach, tak to była ona.. to była dziewczyna z moich snów...
I oto jest V rozdział. Nie wypowiadam się na jego temat -.- Ale dobra, mam do was prośbę, czy ktoś z Was byłby tak miły i zrobił mi nagłówek na bloga ? Jeśli jest tu jakaś dobra dusza, to proszę napisać na mój e-mail : zizix.96@o2.pl :)!
+ dzisiaj postawiłam bardziej na dialogi. :)Okey.. to 3majcie się ! Do następnej soboty <3
Mój nr gg : 43476751 ! Piszcie <3
- Kocham Cię - szepnąłem jej do ucha.
- Ja.. Ciebie też Charlie - wymawiając te słowa, jej puls przyspieszył, a jej oddech stał się nierówny.
- Co się stało Lilly ? - spytałem z troską, mocniej ją przytulając.
-Nic.. ja po prostu nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.. - powiedziała, odwracając się, aby spojrzeć mi w oczy.
- Ja bez Ciebie też nie, ale czy ktoś nam się każe rozstawać ? - popatrzyłem w jej chabrowe oczy, które momentalnie się zaszkliły.
- Dobrze, robi się późno wracajmy do domu. - powiedziała łapiąc mnie za rękę.
- Ale.. - nie dokończyłem, ponieważ Lilly namiętnie mnie pocałowała, ja oczywiście odwzajemniłem pocałunek.
Obudziłem się.Wyszedłem na balkon, zapaliłem pierwszego od kilku tygodni papierosa, nie obchodziło mnie to,że miałem rzucić. Stałem i zaciągając się trującym dymem, który osiadał na moich płucach, niszcząc je,myślałem ciągle o tym śnie, który śni mi się bez przerw, już od tygodnia. Dokładnie zapamiętałem każdy detal twarzy dziewczyny. Jej błękitne tęczówki, które mnie hipnotyzowały tak, że odbierało mi mowę. To był tylko sen, ale za to jaki realistyczny, i dziwiło mnie skąd ja znam jej imię?
Skończyłem palić papierosa, i wszedłem z powrotem do domu.Dzisiaj całą rodziną jechaliśmy do babci, na jej 76 urodziny, nie chciałem jechać, no ale w końcu jeżdżę tam tylko raz w roku, więc wypadałoby się poświęcić.
Wsiadłem do samochodu, usiadłem koło mojego brata i ruszyliśmy, prowadził tata, a obok niego siedziała zestresowana mama.
- Czy ty musisz tak pędzić ? - powiedziała po paru minutach jazdy.
- Przecież jadę tylko 60 !
- A tu jest ograniczenie do 50 ! Zwolnij bo nas zatrzymają. - razem z bratem tłumiliśmy w sobie śmiech.
Sprzeczali się tak, aż w końcu dojechaliśmy na miejsce. Od razu zobaczyłem małą Mag, która z wielkim uśmiechem to mnie przybiegła.
- Ceść wujku, cekałam na ciebie, wies ? - powiedziała drobna 4 latka.
-Oj wiem, wiem. - wziąłem ją na ręce - Ale się za tobą szkrabie stęskniłem.
- Ja za Tobą tes, ale dobra POBAWIMY SIĘ ? Plose, plose, plose !!
- Kotek, daj Charliemu, chociaż wejść do środka, niech coś zje. - powiedziała mama dziewczynki.
-No dobla, ale obiecjaj mi że bedzies sybko jadł ! - uśmiechnąłem się do niej, i przytaknąłem.
- Kawę, herbatę ? - zapytała ciocia, kiedy siedzieliśmy już najedzeni. Ja z Mag, na kolanach.
- Wujku, a wies, że ja piłam kawę. Ale wies taką samospuszczalną...
- A może rozpuszczalną ? - powiedziałem powstrzymując śmiech
- No tak, tak mose tą. - dziewczynka ziewnęła.
- Może położę Cię spać, co ? - spytałem z troską.
- Wcale nie chce mi się spać - mówiąc to jej oczy się już prawie zamykały
- Właśnie widzę - wziąłem małą na ręce, i zaniosłem do jej pokoju.
- A może przeczytał być mi bajkę, plose..- ledwo ją było słychać
- Dobrze - zgadzałem się na wszystko, czego chciała ta mała. Podszedłem do szafki z książkami, i wyjąłem pierwszą z brzega.
- Dawno dawno temu, za lasami, za górami żyła sobie mała dziewczynka o imieniu... Mag - czytałem tak jeszcze pięć minut, a potem po cichu wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Wróciliśmy do domu około godziny 18. Bylibyśmy wcześniej, ale tym razem prowadziła mama. Kiedy chciała zaszaleć jechała aż 50 na godzinę !!
Zmęczony całym dniem rzuciłem się na łóżko, lecz nie dane było mi odpocząć , ponieważ zaraz usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
- Halo ? - powiedziałem słabym głosem
- Hej mój dzióbasku kochany - usłyszałem głos Georga
- No siemka, co tam ?
- Jesteśmy pod twoim domem, a wiec ruszaj dupkę i do nas schodź.
- Dobra, już idę. - powiedziałem i rozłączyłem się.
- To gdzie idziemy ? - spytałem czwórkę stojącą koło mnie.
- Do jakiegoś klubu, Gabrielle załatwiła nam wejściówki. - powiedziała Alice, która stała obok Niala, od czasu tego nieszczęsnego wypadku, stali się nierozłączni.
- 'A.D.S' zajebisty klub ! - odezwała się Gabi, trzymając butelkę wódki w dłoni.
- To idziemy ! - powiedziałem do wszystkich.
W klubie unosił się zapach alkoholu i potu tańczących ludzi. Przeciskaliśmy się przez tłum, aby usiąść przy jakimś stoliku.
- Pójdę zamówić nam drinki - powiedziała Alice
- Idę z Tobą - odezwał się Niall.
- Mi nie bierzcie, już mam! - rzekła Gabi, unosząc butelkę.Po chwili ponowie się odezwała - Chłopaki, idę tańczyć! - popatrzyła na nas, i oddaliła się. Zostaliśmy sami.
- I co, nadal się nie odzywa ?- zapytałem Georga
- Nie, żadnego sms'a, a telefonów ode mnie nie odbiera. - powiedział ze smutkiem
- Ona musi sobie to wszystko poukładać, przecież wiesz. Musisz zaakceptować jej decyzję, niezależnie od tego, jaka ona nie będzie. Znasz Susane, wiesz, że ona zawsze ucieka.
- Właśnie o to chodzi, że wiem, ale powoli zaczyna denerwować mnie jej ciągła niepewność. Mam dość czekania na jakąkolwiek wiadomość od niej. Codziennie budzę się z myślą ' może dziś jest ten dzień, może dziś napisze, może wróci' i zawsze się rozczarowuje. Charlie.. ja już mam dość rozczarowań. - chciałem odpowiedzieć koledze, ale zjawili się Alice i Nial z alkoholem.Zaczęliśmy pić drinki, jeden po drugim. Już czułem, że zaraz odlecę.
- Chcę mi się tańczyć ! - nagle wypaliła Alice, i wszyscy poszliśmy na parkiet.
Tańcząc zobaczyłem pewną dziewczynę, blondynkę o niebieskich oczach, tak to była ona.. to była dziewczyna z moich snów...
I oto jest V rozdział. Nie wypowiadam się na jego temat -.- Ale dobra, mam do was prośbę, czy ktoś z Was byłby tak miły i zrobił mi nagłówek na bloga ? Jeśli jest tu jakaś dobra dusza, to proszę napisać na mój e-mail : zizix.96@o2.pl :)!
+ dzisiaj postawiłam bardziej na dialogi. :)Okey.. to 3majcie się ! Do następnej soboty <3
Mój nr gg : 43476751 ! Piszcie <3
Zuzix <3
sobota, 2 czerwca 2012
IV. Alice ( ŁAMACZKA MĘSKICH SERC)
Siedziałam na łóżku i przeglądałam albumy, moją uwagę przykuło zdjęcie dwóch dziewczyn, trzymających się za ręce, i szczerzących do aparatu. Byłam to ja i moja siostra. Odkąd pamiętam, to ona była tą najlepszą, nieważne jak się starałam to i tak Isabella była wzorem do naśladowania. Bolało kiedy byłam odsuwana na dalszy plan, po prostu zapomniana. Mimo to, nie poddawałam się, walczyłam, oto aby być najlepsza, aby pokazać, że nie jestem nikim.Dużo się zmieniło od tamtego czasu.. Moje rozmyślania przerwał dźwięk sms'a, spojrzałam na wyświetlacz, SUSANE.
Kochanie, przepraszam, że robię to w taki sposób, ale nie potrafię inaczej. Chcę Ci powiedzieć, że wyjeżdżam z tatą do Włoch, chcę naprawić to co popsułam przez te wszystkie lata. Nie wiem kiedy wrócę. Kocham Cię.
Cieszyłam się, że nareszcie naprawia swoje kontakty z ojcem, wiedziałam, że bardzo za nim tęskni.
Sus liczę, że szybko wrócisz, bo już za Tobą tęsknie <3 Odpisałam jej i chciałam wrócić do przeglądania fotografii, gdy po raz kolejny usłyszałam sygnał mojego telefonu, spojrzałam na wyświetlacz, GEORGE, bez zastanowienia odebrałam.
Kochanie, przepraszam, że robię to w taki sposób, ale nie potrafię inaczej. Chcę Ci powiedzieć, że wyjeżdżam z tatą do Włoch, chcę naprawić to co popsułam przez te wszystkie lata. Nie wiem kiedy wrócę. Kocham Cię.
Cieszyłam się, że nareszcie naprawia swoje kontakty z ojcem, wiedziałam, że bardzo za nim tęskni.
Sus liczę, że szybko wrócisz, bo już za Tobą tęsknie <3 Odpisałam jej i chciałam wrócić do przeglądania fotografii, gdy po raz kolejny usłyszałam sygnał mojego telefonu, spojrzałam na wyświetlacz, GEORGE, bez zastanowienia odebrałam.
-Hejka, co tam ? - spytałam
- Wiesz, właśnie siedzimy sobie tutaj z Gabi, i Charlim, i pomyśleliśmy, że może być do nas wpadła ?- mimowolnie się uśmiechnęłam
- Dajcie mi 5 minut i już u was jestem. - powiedziałam , i rozłączyłam się.
George mieszkał niedaleko mnie, więc dotarcie do niego zabrało mi rzeczywiście tylko parę minut.
Zadzwoniłam dzwonkiem, po chwili drzwi odtworzył Charlie, z uśmiechem od ucha do ucha, przytulił mnie, nie zdziwiło mnie to, ponieważ to on zawsze otwierał drzwi, nieważne u kogo był.
- Zgaduję, że reszta jest w salonie ? - powiedziałam, lekko unosząc prawą brew.
- Grają w Twistera - mówiąc to uśmiechnął się, .
Weszliśmy do salonu, zastałam tam, prawie robiącą szpagat Gabi oraz Charliego, który ręce miał niedaleko jej kroku.Wyglądali przezabawnie.
- Dalej Harvey, kręć !- najwidoczniej, niewygodnie było im w takiej pozycji.
- No już, już.- podszedł do koła, i spojrzał na mnie - Alice, bawisz się z nami ? -spytał, patrząc na mnie wzrokiem 'smutnego kota'.
-W sumie... to czemu nie. - szczerze uśmiechnęłam się do wszystkich.
- Okey, to Alice prawa noga, na niebieski.
- Gdybyś nie wiedziała to, prawa noga, to ta którą się je ! - zażartowała Gabi.
- Bardzo zabawne, HA-HA ! - puściłam jej oczko, i położyłam posłusznie nogę w wyznaczone miejsce.
Bawiliśmy się, jak dzieci jeszcze z dobrą godzinę, lecz potem stwierdziliśmy, że już jesteśmy zmęczeni, i wybraliśmy się do knajpki niedaleko domu Georga, żeby coś zjeść. Wszyscy oprócz Gabi, coś zamówiliśmy.
- A może jednak coś zjesz ? - zapytał z troską Charlie
- Nie chcę. - powiedziała spuszczając głowę.
Poddaliśmy się, zresztą jak zawsze. Brener nigdy przy nas jeszcze nie jadła.
- Alice... - zaczął nieśmiało George, jedząc swojego hamburgera.- nie wiesz co się dzieje z Susane, nie odbiera moich telefonów.
- Wyjechała - kiedy to powiedziałam mój kolega zakrztusił się jedzeniem - Ej, weź go puknij! - zaśmialiśmy się. Kiedy nasz kolega, doszedł do siebie, mogłam konturować- Susane, chce naprawić sytuacje miedzy nią a jej tatą, dlatego z nim wyjechała. - Harvey widocznie posmutniał - Wszystko w porządku ? - zapytałam dotykając jego dłoni.
- Nie nic, nie jest w porządku.Wszystko się kurwa sypie, Sus, nie wyjechała, tylko uciekła, uciekła ode mnie !-kiedy to powiedział zamurowało nas.
George opowiedział nam o ostatnim zdarzeniu miedzy nim a Susan. Wiedzieliśmy, że kiedyś do tego dojdzie, lecz kiedy Harvey zachorował, oddalili się od siebie, więc i my zapomnieliśmy o tym, że mogliby byś kiedyś razem. Teraz ta myśl odżyła w każdym z nas, tylko.... co zrobi teraz Susane ? Nie miałam pojęcia.. CZAS POKAŻE.
Spojrzałam na zegarek, było już dość późno, więc postanowiłam iść już do domu, zostawiając przyjaciół.
Założyłam kaptur na głowę, ręce włożyłam do kieszeni, i poszłam w stronę domu. Myślami byłam gdzieś indziej, niż na Londyńskim chodniku... Nagle wpadłam na jakiegoś przypadkowego przechodnia.
-Przepraszam zamyśliłam się. - powiedziałam to i chciałam ruszyć przed siebie, gdy nagle nieznajomy złapał mnie za nadgarstek.
- Kochanie, już mnie nie poznajesz ?!- spojrzałam nieznajomemu w oczy, wtedy go poznałam, był to mój były 'chłopak'.
-James, puść mnie ! To nie jest zabawne! - powiedziałam usiłując wyrwać się z jego uścisku.
- Hm.. więc teraz zrobimy coś co na pewno Ci się spodoba - chłopak usiłował zaciągnąć mnie do pobliskiego parku, lecz stawiałam opór.
- Kurwa, pojebało Cię ?! - wykrzyczałam mu prostu w twarz.
- Boli Cię to, prawda ? - ściskał coraz mocniej moją dłoń.- Alice, minęło tyle czasu, a ty nadal jesteś piękna.. - uważniej przypatrywał się mojej twarzy - może czas to zmienić ? - błyskawicznie z kieszeni wyjął nóż. - zaczęłam krzyczeć, nikogo nie było, nie widziała nikogo kto by mnie usłyszał, ale mimo to krzyczałam.
- Proszę nie... - mówiłam już przez łzy. - nie rób tego. - stawałam się coraz słabsza. Chłopak przyciągnął mnie i odwrócił plecami do siebie, delikatnie przejechał nożem po moim obojczyku. Nie mogłam już oddychać, zaczęłam panikować.
- Zostaw ją ! - usłyszałam głos, który prawdopodobnie dobiegał za moich pleców. James puścił mnie, i odwrócił się do nieznajomego.
- Bo co mi kurwa zrobisz ?- zaśmiał się
- Chcesz się przekonać ? - spytał pewnie chłopak. Napastnik kiwnął kłową. - Chłopaki, chodźcie ! - krzyknął, a już po chwili koło niego pojawiło się dwóch napakowanych chłopaków.
- Yyyy... wiecie.. -zauważyłam, że James wycofuje się, aż w końcu zaczął uciekać.
Siedziałam na chodniku cała roztrzęsiona. Dlaczego nie uciekłam ? Proste, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Trójka chłopaków podeszła do mnie, jeden z nich pomógł mi wstać.
- Nic ci nie jest ? -spytał z troską
- N.. nie. Dzięki. - powiedziałam łamiącym się głosem
- Jak masz na imię ?
- Alice.. - oddychałam już coraz spokojniej
- Ładnie. Ja jestem Niall, to jest Tony - wskazał na wysokiego chłopaka stojącego koło niego - A tam dalej jest Adam. Widzieliśmy, że potrzebujesz pomocy, więc...
- Okey, to bardzo miłe z waszej strony, naprawdę wam dziękuję, ale teraz muszę iść do domu.
- I myślisz, że puścimy Cię teraz samą. - zaśmiali się chłopacy
- No a nie ?
- Odprowadzimy Cię pod same drzwi, chcemy mieć pewność, że nic Ci się nie stanie.
Do domu, miałam zaledwie parę metrów. W trakcie drogi powrotnej oglądałam swój nadgarstek który już stał się siny. Schowałam go, aby żaden z chłopaków go nie widział.Chłopacy odprowadzili mnie, tak jak obiecali, pod same drzwi.
- A może podasz swój numer, twoim dzisiejszym bohaterom ? - zapytał Niall
- 37. - zaśmiałam się, i już planowałam opuścić moich kolegów, ale nie dawali za wygraną.
- Ryzykowałem życie, dla Ciebie a ty tak mi odpłacasz.. ahh- chłopak machnął ręką, w teatralnym geście
- Dobra.. zapisz sobie. - podałam mu mój numer. - Jeszcze raz dziękuję.
- Niall i chłopacy zawsze do usług. - uśmiechnęłam się do nich, i weszłam do domu.
Minęła chwila i dostałam sms'a.
'Uważaj na siebie. Sam nie wiem co Cię jeszcze może spotkać zanim dojdziesz do pokoju.' odczytawszy wiadomość, uśmiechnęłam się do telefonu.
'Nie sprawdziłeś, czy w moim domu, nie ma żadnego psychopaty, oj Niall jesteś strasznie nieostrożny.' Odpisałam mu, i poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w piżamy, i weszłam do łóżka. Oczy same mi się zamykały, więc nie wiedziałam, czy chłopak mi odpisał, zasnęłam.
TARA ! I oto mamy IV rozdział, który w ogólnie nie chciał się napisać. I właśnie wyszło z niego takie beznadziejne coś, no ale nie chciałam żebyście dłużej czekali. :)
Oczywiście dziękuję, za taką liczną liczbę komentarzy, JESTEŚCIE KOCHANI ! :*
A rozdział dedykuję, o to tej Pani Alicji, którą poznałam właśnie dzięki blog spotowi. Dzieli nas strasznie dużo kilometrów, ale wierze, że kiedyś się spotkamy <3
Bardzo mnie motywujesz, kochanie :*
- Wiesz, właśnie siedzimy sobie tutaj z Gabi, i Charlim, i pomyśleliśmy, że może być do nas wpadła ?- mimowolnie się uśmiechnęłam
- Dajcie mi 5 minut i już u was jestem. - powiedziałam , i rozłączyłam się.
George mieszkał niedaleko mnie, więc dotarcie do niego zabrało mi rzeczywiście tylko parę minut.
Zadzwoniłam dzwonkiem, po chwili drzwi odtworzył Charlie, z uśmiechem od ucha do ucha, przytulił mnie, nie zdziwiło mnie to, ponieważ to on zawsze otwierał drzwi, nieważne u kogo był.
- Zgaduję, że reszta jest w salonie ? - powiedziałam, lekko unosząc prawą brew.
- Grają w Twistera - mówiąc to uśmiechnął się, .
Weszliśmy do salonu, zastałam tam, prawie robiącą szpagat Gabi oraz Charliego, który ręce miał niedaleko jej kroku.Wyglądali przezabawnie.
- Dalej Harvey, kręć !- najwidoczniej, niewygodnie było im w takiej pozycji.
- No już, już.- podszedł do koła, i spojrzał na mnie - Alice, bawisz się z nami ? -spytał, patrząc na mnie wzrokiem 'smutnego kota'.
-W sumie... to czemu nie. - szczerze uśmiechnęłam się do wszystkich.
- Okey, to Alice prawa noga, na niebieski.
- Gdybyś nie wiedziała to, prawa noga, to ta którą się je ! - zażartowała Gabi.
- Bardzo zabawne, HA-HA ! - puściłam jej oczko, i położyłam posłusznie nogę w wyznaczone miejsce.
Bawiliśmy się, jak dzieci jeszcze z dobrą godzinę, lecz potem stwierdziliśmy, że już jesteśmy zmęczeni, i wybraliśmy się do knajpki niedaleko domu Georga, żeby coś zjeść. Wszyscy oprócz Gabi, coś zamówiliśmy.
- A może jednak coś zjesz ? - zapytał z troską Charlie
- Nie chcę. - powiedziała spuszczając głowę.
Poddaliśmy się, zresztą jak zawsze. Brener nigdy przy nas jeszcze nie jadła.
- Alice... - zaczął nieśmiało George, jedząc swojego hamburgera.- nie wiesz co się dzieje z Susane, nie odbiera moich telefonów.
- Wyjechała - kiedy to powiedziałam mój kolega zakrztusił się jedzeniem - Ej, weź go puknij! - zaśmialiśmy się. Kiedy nasz kolega, doszedł do siebie, mogłam konturować- Susane, chce naprawić sytuacje miedzy nią a jej tatą, dlatego z nim wyjechała. - Harvey widocznie posmutniał - Wszystko w porządku ? - zapytałam dotykając jego dłoni.
- Nie nic, nie jest w porządku.Wszystko się kurwa sypie, Sus, nie wyjechała, tylko uciekła, uciekła ode mnie !-kiedy to powiedział zamurowało nas.
George opowiedział nam o ostatnim zdarzeniu miedzy nim a Susan. Wiedzieliśmy, że kiedyś do tego dojdzie, lecz kiedy Harvey zachorował, oddalili się od siebie, więc i my zapomnieliśmy o tym, że mogliby byś kiedyś razem. Teraz ta myśl odżyła w każdym z nas, tylko.... co zrobi teraz Susane ? Nie miałam pojęcia.. CZAS POKAŻE.
Spojrzałam na zegarek, było już dość późno, więc postanowiłam iść już do domu, zostawiając przyjaciół.
Założyłam kaptur na głowę, ręce włożyłam do kieszeni, i poszłam w stronę domu. Myślami byłam gdzieś indziej, niż na Londyńskim chodniku... Nagle wpadłam na jakiegoś przypadkowego przechodnia.
-Przepraszam zamyśliłam się. - powiedziałam to i chciałam ruszyć przed siebie, gdy nagle nieznajomy złapał mnie za nadgarstek.
- Kochanie, już mnie nie poznajesz ?!- spojrzałam nieznajomemu w oczy, wtedy go poznałam, był to mój były 'chłopak'.
-James, puść mnie ! To nie jest zabawne! - powiedziałam usiłując wyrwać się z jego uścisku.
- Hm.. więc teraz zrobimy coś co na pewno Ci się spodoba - chłopak usiłował zaciągnąć mnie do pobliskiego parku, lecz stawiałam opór.
- Kurwa, pojebało Cię ?! - wykrzyczałam mu prostu w twarz.
- Boli Cię to, prawda ? - ściskał coraz mocniej moją dłoń.- Alice, minęło tyle czasu, a ty nadal jesteś piękna.. - uważniej przypatrywał się mojej twarzy - może czas to zmienić ? - błyskawicznie z kieszeni wyjął nóż. - zaczęłam krzyczeć, nikogo nie było, nie widziała nikogo kto by mnie usłyszał, ale mimo to krzyczałam.
- Proszę nie... - mówiłam już przez łzy. - nie rób tego. - stawałam się coraz słabsza. Chłopak przyciągnął mnie i odwrócił plecami do siebie, delikatnie przejechał nożem po moim obojczyku. Nie mogłam już oddychać, zaczęłam panikować.
- Zostaw ją ! - usłyszałam głos, który prawdopodobnie dobiegał za moich pleców. James puścił mnie, i odwrócił się do nieznajomego.
- Bo co mi kurwa zrobisz ?- zaśmiał się
- Chcesz się przekonać ? - spytał pewnie chłopak. Napastnik kiwnął kłową. - Chłopaki, chodźcie ! - krzyknął, a już po chwili koło niego pojawiło się dwóch napakowanych chłopaków.
- Yyyy... wiecie.. -zauważyłam, że James wycofuje się, aż w końcu zaczął uciekać.
Siedziałam na chodniku cała roztrzęsiona. Dlaczego nie uciekłam ? Proste, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Trójka chłopaków podeszła do mnie, jeden z nich pomógł mi wstać.
- Nic ci nie jest ? -spytał z troską
- N.. nie. Dzięki. - powiedziałam łamiącym się głosem
- Jak masz na imię ?
- Alice.. - oddychałam już coraz spokojniej
- Ładnie. Ja jestem Niall, to jest Tony - wskazał na wysokiego chłopaka stojącego koło niego - A tam dalej jest Adam. Widzieliśmy, że potrzebujesz pomocy, więc...
- Okey, to bardzo miłe z waszej strony, naprawdę wam dziękuję, ale teraz muszę iść do domu.
- I myślisz, że puścimy Cię teraz samą. - zaśmiali się chłopacy
- No a nie ?
- Odprowadzimy Cię pod same drzwi, chcemy mieć pewność, że nic Ci się nie stanie.
Do domu, miałam zaledwie parę metrów. W trakcie drogi powrotnej oglądałam swój nadgarstek który już stał się siny. Schowałam go, aby żaden z chłopaków go nie widział.Chłopacy odprowadzili mnie, tak jak obiecali, pod same drzwi.
- A może podasz swój numer, twoim dzisiejszym bohaterom ? - zapytał Niall
- 37. - zaśmiałam się, i już planowałam opuścić moich kolegów, ale nie dawali za wygraną.
- Ryzykowałem życie, dla Ciebie a ty tak mi odpłacasz.. ahh- chłopak machnął ręką, w teatralnym geście
- Dobra.. zapisz sobie. - podałam mu mój numer. - Jeszcze raz dziękuję.
- Niall i chłopacy zawsze do usług. - uśmiechnęłam się do nich, i weszłam do domu.
Minęła chwila i dostałam sms'a.
'Uważaj na siebie. Sam nie wiem co Cię jeszcze może spotkać zanim dojdziesz do pokoju.' odczytawszy wiadomość, uśmiechnęłam się do telefonu.
'Nie sprawdziłeś, czy w moim domu, nie ma żadnego psychopaty, oj Niall jesteś strasznie nieostrożny.' Odpisałam mu, i poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w piżamy, i weszłam do łóżka. Oczy same mi się zamykały, więc nie wiedziałam, czy chłopak mi odpisał, zasnęłam.
TARA ! I oto mamy IV rozdział, który w ogólnie nie chciał się napisać. I właśnie wyszło z niego takie beznadziejne coś, no ale nie chciałam żebyście dłużej czekali. :)
Oczywiście dziękuję, za taką liczną liczbę komentarzy, JESTEŚCIE KOCHANI ! :*
A rozdział dedykuję, o to tej Pani Alicji, którą poznałam właśnie dzięki blog spotowi. Dzieli nas strasznie dużo kilometrów, ale wierze, że kiedyś się spotkamy <3
Bardzo mnie motywujesz, kochanie :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)