wtorek, 17 lipca 2012

Zawieszam.

ZAWIESZAM !
 Nie radzę sobie z pisaniem z tylu perspktyw, dlatego zawieszam tego bloga, może wrócę, i zakładam nowego 
KLIK  <- oto on ! :) 

Serdecznie zapraszam, liczę,że polubicie go tak samo jak tego.  

Obserwujcie i komentujcie tamtego bloga  - odwdzięczę się ! ;*

czwartek, 21 czerwca 2012

VI. Wszyscy cz. I

POSŁUCHAJ.

  Minął kolejny miesiąc, Susane nie odezwała się do nikogo, George starał się żyć  tak jakby nie istniała.Bez skutecznie. Myślał o niej każdego dnia, każdego poranka, nie było minuty żeby nie widział przed oczyma jej uśmiechniętej buzi. Kochał ją, i zarazem nienawidził. Czy to dziwne uczucie ? Tak, ponieważ walczysz z uczuciami, walczysz z samym sobą, i jest to walka której nie jesteś w stanie wygrać.
  Niall bez opamiętania zakochał się w Alice, lecz ona ma wątpliwości, każdy wiedział, że niedługo zacznie się zastanawiać, czy jest gotowa na taki związek. Boi się, że ją zrani, a ona właśnie tego obawia się najbardziej, złamanego serca. Zaczyna tworzyć wokół siebie barierę, przez którą Niall nie może się przedostać. Stara się, lecz powoli zaczyna brakować mu sił.
  Charlie chce się przeprowadzić, za Lilly. Tak, poznał dziewczynę z swoich snów. Mieszka w Nowym Yorku, a do Londynu przyjechała tylko na wakacje. Dziwne, że tak łatwo i szybko się w sobie zakochali. Czyżby miłość od pierwszego wrażenia ? Zdecydowanie TAK.
  Pamiętacie tajemniczego chłopaka który zaczepił Gabrielle ? Spotkała go kolejny raz, lecz tym razem postanowiła z nim porozmawiać. Okazało się, że jego siostra też była anorektyczką, i zmarła podczas ich rozmowy. Chris popełnił samobójstwo, nie mógł żyć z świadomością utraty siostry. Zostawił Gabriel karteczkę. Było na niej napisane tylko jedno słowo JEDZ.

W *Togeer zapowiadał się kolejny, nudny dzień. Żaden z czwórki przyjaciół, nie miał pojęcia, że ten dzień będzie testem dla ich  przyjaźni. 

-Dzień Dobry, , pewnie mnie nie poznajesz ,jestem Tom Evans, tata Susan- przedstawił się, wysoki brunet w średnim wieku, który właśnie stanął w drzwiach domu, Alice.
-Dzień Dobry, proszę wejść - powiedziała zaskoczona wizytą.
- Pewnie zastanawiasz się dlaczego tu przyszedłem ? - zapytał, siadając w salonie.
- Ym.. właściwie, to tak.
- Dobrze, wiec nie przedłużając, przyszedłem tu, aby Ci powiedzieć, że Susane, od 1,5 miesiąca znajduje się w szpitalu, na odwyku. -zatkało ją, kompletnie się tego nie spodziewała, oszołomiona usiadła na kanapie, niedaleko Toma.
- Nie rozumiem... -powiedziała tępo wpatrując się w podłogę.
- Susan, mieszkała ze mną paręnaście dni,ale zorientowałem się, że ćpa, nie mogłem pozwolić abym pewnego dnia, wrócił do domu i zastał ją martwą. Zawiozłem ją do szpitala, kiedy była naćpana, odwiedzałem ją dwa razy w tygodniu, a ona zawsze zadawała mi tylko jedno pytanie 'Gdzie są moi przyjaciele?' Nie wiedziałem co jej powiedzieć, uważałem,że to właśnie wy wpędziliście ją w nałóg, i chciałem żeby urwała z Wami kontakt. Lecz pewnego dnia powiedziała mi coś, co wcześniej do mnie nie docierało ' Tato, sama doprowadziłam się do tego stanu, nikt mi nie pomagał, nikt nie kazał mi brać, TO WSZYSTKO MOJA WINA. I ja muszę chcieć sobie pomóc, Twoje chęci nic tu nie wskórają. Biorę, i będę brała jeśli nie będzie przy mnie przyjaciół..' Minęło trochę czasu zanim znalazłem w sobie odwagę, i przyszedłem tu. Liczę, że wybaczycie mi to, co zrobiłem. - wstał, i poszedł w stronę wyjścia, Alice siedziała bezruchu. - Proszę, tu masz adres, gdybyś...- nie dokończył, po prostu wyszedł, kładąc kartkę na stole.
Alice spojrzała pustym wzrokiem na stół, potem na swój telefon, który trzymała w dłoni. Automatycznie w swojej liście kontaktów, wyszukała numer Georga. Pierwszy sygnał, drugi sygnał..
-Halo ?- powiedział zachrypniętym głosem, ostatnio jego stan się pogarszał.
-Susan... musimy do niej jechać.. ona jest sama.. przyjedz do mnie..- dziewczyna mówiła strasznie chaotycznie.
-Alice spokojnie, zaraz u Ciebie będę. - powiedział i rozłączył się.
Minęło 20 minut, a chłopak stał już  w drzwiach jej domu. Dziewczyna powiedziała mu wszystko, ze szczegółami jakie zdradził jej tata Susan. George, też nie mógł w to uwierzyć, lecz szybko się otrząsnął i zabrał ze stołu kartkę z adresem.
-Musimy tam jechać, zbyt długo na nas czekała.
Jechali w milczeniu, droga do szpitala prowadziła przez las, ciągnące się w nieskończoność pasmo drzew, sprawiało,że dwójka przyjaciół denerwowała się jeszcze bardziej.
-Chyba coś widzę - powiedziała drżącym głosem Alice.
Ukazał się im, wielki budynek z czerwonej cegły, otoczony masywnym murem, w oknach znajdowały się kraty. Podjechali na parking,wysiedli z samochodu,i podążyli w stronę wejścia.
 -Trzymają ich tu, jak w jakimś więzieniu ! - powiedziała oburzona brunetka.
-To zapewne dla ich dobra.. -powiedział drżącym głosem George.
Weszli do środka, ujrzeli wielki ogród, z pięknymi kwiatami, i niezliczoną ilością ławek, na których siedzieli podopieczni. Na żadnej z nich nie zobaczyli Susane, postanowili więc wejść do budynku.
-To miejscie jest rodem z horroru. Coś w stylu 'Drogi bez powrotu 4'
- Nie pomagasz George ! - rzekła Alice
Szli długim błękitnym korytarzem, aż doszli do recepcji.
-Dzień Dobry, szukamy Susan Evans.Wie Pani gdzie możemy ją znaleźć ? - spytał Georg, starszą siwą już Panią.
- Tak oczywiście, ostatnie drzwi po lewo. Tylko proszę, nie za długo.- ostatnie słowo wypowiedziała wręcz z błaganiem, lecz dwójka nie spostrzegła tego.
Staneli przed drewnianymi drzwiami, i pociągnęli za klamkę, ich oczom ukazała się.....


* Togeer - jest to wymyślone przeze mnie miasto.

BAM ! I mamy VI rozdział.Tak wiem opierdalałam się, i długo nie dodawałam, ale moja wena, coś ostatnio mnie nie lubi ;/ + rozdział pisany, po to aby był ! Przepraszam, ale tak jest. Nie sprawdzałam błędów, ani nie czytałam go drugi raz, więc z góry przepraszam za ... ten rozdział ! :) Trzymajcie się kochani, KOCHAM WAS :*

+ nie wiem kiedy pojawi się następny post ;<

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział V.Charlie ( UTALENTOWANY)

  Staliśmy nad błękitnym morzem i z uwagą przysłuchiwaliśmy jak jego fale uderzają o brzeg, równocześnie mocząc nasze stopy.  Patrzyliśmy na piękny zachód słońca, który emanował ciepłymi kolorami. Czułem wiatr który delikatnie bawił się jej blond włosami. Była to jedna z tych chwil, która chciałbym żeby trwała wiecznie.
- Kocham Cię - szepnąłem jej do ucha.
- Ja.. Ciebie też Charlie - wymawiając te słowa, jej puls przyspieszył, a jej oddech stał się nierówny.
- Co się stało Lilly ? - spytałem z troską, mocniej ją przytulając.
-Nic.. ja po prostu nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.. - powiedziała, odwracając się, aby spojrzeć mi w oczy.
- Ja bez Ciebie też nie, ale czy ktoś nam się każe rozstawać ? - popatrzyłem w jej chabrowe oczy, które momentalnie się zaszkliły.
- Dobrze, robi się późno wracajmy do domu. - powiedziała łapiąc mnie za rękę.
- Ale.. - nie dokończyłem, ponieważ Lilly namiętnie mnie pocałowała, ja oczywiście odwzajemniłem pocałunek.
  Obudziłem się.Wyszedłem na balkon, zapaliłem pierwszego od kilku  tygodni papierosa, nie obchodziło mnie to,że miałem rzucić. Stałem i  zaciągając się trującym dymem, który osiadał na moich płucach, niszcząc je,myślałem ciągle  o tym śnie, który śni mi się bez przerw, już od tygodnia. Dokładnie zapamiętałem każdy detal twarzy dziewczyny. Jej błękitne tęczówki, które mnie hipnotyzowały tak, że odbierało mi mowę. To był tylko sen, ale za to jaki realistyczny, i dziwiło mnie skąd ja znam jej imię?
  Skończyłem palić papierosa, i wszedłem z powrotem do domu.Dzisiaj całą rodziną jechaliśmy do babci, na jej 76 urodziny, nie chciałem jechać, no ale w końcu  jeżdżę tam  tylko raz w roku, więc wypadałoby się poświęcić.
  Wsiadłem do samochodu, usiadłem koło mojego brata i ruszyliśmy, prowadził tata, a obok niego siedziała zestresowana mama.
- Czy ty musisz tak pędzić ? - powiedziała po paru minutach jazdy.
- Przecież jadę tylko 60 !
- A tu jest ograniczenie do 50 ! Zwolnij bo nas zatrzymają. - razem z bratem tłumiliśmy w sobie śmiech.
Sprzeczali się tak, aż w końcu dojechaliśmy na miejsce. Od razu zobaczyłem małą Mag, która z wielkim uśmiechem to mnie przybiegła.
- Ceść wujku, cekałam na ciebie, wies ? - powiedziała drobna 4 latka.
-Oj wiem, wiem. - wziąłem ją na ręce - Ale się za tobą szkrabie stęskniłem.
- Ja za Tobą tes, ale dobra POBAWIMY SIĘ ? Plose, plose, plose !!
- Kotek, daj Charliemu, chociaż wejść do środka, niech coś zje. - powiedziała mama dziewczynki.
-No dobla, ale obiecjaj mi że bedzies sybko jadł ! - uśmiechnąłem się do niej, i przytaknąłem.

- Kawę, herbatę ? - zapytała ciocia, kiedy siedzieliśmy już najedzeni. Ja z Mag, na kolanach.
- Wujku, a wies, że ja piłam kawę. Ale wies taką samospuszczalną...
- A może rozpuszczalną ? - powiedziałem powstrzymując śmiech
- No tak, tak mose tą. - dziewczynka ziewnęła.
- Może położę Cię spać, co ? - spytałem z troską.
- Wcale nie chce mi się spać - mówiąc to jej oczy się już prawie zamykały
- Właśnie widzę - wziąłem małą na ręce, i zaniosłem do jej pokoju.
- A może przeczytał być mi bajkę, plose..- ledwo ją było słychać
- Dobrze - zgadzałem się na wszystko, czego chciała ta mała. Podszedłem do szafki z książkami, i wyjąłem pierwszą z brzega.
- Dawno dawno temu, za lasami, za górami żyła sobie mała dziewczynka o imieniu... Mag - czytałem tak jeszcze pięć minut, a potem po cichu wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Wróciliśmy do domu około godziny 18. Bylibyśmy wcześniej, ale tym razem prowadziła mama. Kiedy chciała zaszaleć jechała aż 50 na godzinę !!
Zmęczony całym dniem rzuciłem się na łóżko, lecz nie dane było mi odpocząć , ponieważ zaraz usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
- Halo ? - powiedziałem słabym głosem
- Hej mój dzióbasku kochany - usłyszałem głos Georga
- No siemka, co tam ?
- Jesteśmy pod twoim domem, a wiec ruszaj dupkę i do nas schodź.
- Dobra, już idę. - powiedziałem i rozłączyłem się.

- To gdzie idziemy ? - spytałem czwórkę stojącą koło mnie.
- Do jakiegoś klubu, Gabrielle załatwiła nam wejściówki. - powiedziała Alice, która stała obok Niala, od czasu tego nieszczęsnego wypadku, stali się nierozłączni.
- 'A.D.S' zajebisty klub ! - odezwała się Gabi, trzymając butelkę wódki w dłoni.
- To idziemy ! - powiedziałem do wszystkich.

 W klubie unosił się zapach alkoholu i potu tańczących ludzi. Przeciskaliśmy się przez tłum, aby usiąść przy jakimś stoliku.
- Pójdę zamówić nam drinki - powiedziała Alice
- Idę z Tobą - odezwał się Niall.
- Mi nie bierzcie, już mam! - rzekła Gabi, unosząc butelkę.Po chwili ponowie się odezwała  - Chłopaki, idę tańczyć! - popatrzyła na nas, i oddaliła się. Zostaliśmy sami.
- I co, nadal się nie odzywa ?- zapytałem Georga
- Nie, żadnego sms'a, a telefonów ode mnie nie odbiera. - powiedział ze smutkiem
-  Ona musi sobie to wszystko poukładać, przecież wiesz. Musisz zaakceptować jej decyzję, niezależnie od tego, jaka ona nie będzie. Znasz Susane, wiesz, że ona zawsze ucieka.
- Właśnie o to chodzi, że wiem, ale powoli zaczyna denerwować mnie jej ciągła niepewność. Mam dość czekania na jakąkolwiek wiadomość od niej. Codziennie budzę się z myślą ' może dziś jest ten dzień, może dziś napisze, może wróci' i zawsze się rozczarowuje. Charlie.. ja już mam dość rozczarowań. - chciałem odpowiedzieć koledze, ale zjawili się Alice i Nial z alkoholem.Zaczęliśmy pić drinki, jeden po drugim. Już czułem, że zaraz odlecę.
- Chcę mi się tańczyć ! - nagle wypaliła Alice, i wszyscy poszliśmy na parkiet.
Tańcząc zobaczyłem pewną dziewczynę, blondynkę o niebieskich oczach, tak to była ona.. to była dziewczyna z moich snów...





I oto jest V rozdział. Nie wypowiadam się na jego temat -.- Ale dobra, mam do was prośbę, czy ktoś z Was byłby tak miły i zrobił mi nagłówek na bloga ? Jeśli jest tu jakaś dobra dusza, to proszę napisać na mój e-mail : zizix.96@o2.pl :)!
+ dzisiaj postawiłam bardziej na dialogi. :)Okey.. to 3majcie się ! Do następnej  soboty <3

Mój nr gg :  43476751 ! Piszcie <3
Zuzix <3

sobota, 2 czerwca 2012

IV. Alice ( ŁAMACZKA MĘSKICH SERC)

Siedziałam na łóżku i przeglądałam albumy, moją uwagę przykuło zdjęcie dwóch dziewczyn, trzymających się za ręce, i szczerzących do aparatu. Byłam to ja i moja siostra. Odkąd pamiętam, to ona była tą najlepszą, nieważne jak się starałam to i tak Isabella była wzorem do naśladowania. Bolało kiedy byłam odsuwana na dalszy plan, po prostu  zapomniana.  Mimo to, nie poddawałam się, walczyłam, oto aby być najlepsza, aby pokazać, że nie jestem nikim.Dużo się zmieniło od tamtego czasu.. Moje rozmyślania przerwał dźwięk sms'a, spojrzałam na wyświetlacz, SUSANE.
Kochanie, przepraszam, że robię to w taki sposób, ale nie potrafię inaczej. Chcę Ci powiedzieć, że wyjeżdżam z tatą do Włoch, chcę naprawić to co popsułam przez te wszystkie lata. Nie wiem kiedy wrócę. Kocham Cię.
Cieszyłam się, że nareszcie naprawia swoje kontakty z ojcem, wiedziałam, że bardzo za nim tęskni.
Sus liczę, że szybko wrócisz, bo już za Tobą tęsknie <3 Odpisałam jej i  chciałam wrócić do przeglądania fotografii, gdy po raz kolejny usłyszałam sygnał mojego telefonu, spojrzałam na wyświetlacz, GEORGE, bez zastanowienia odebrałam.
-Hejka, co tam ? - spytałam
- Wiesz, właśnie siedzimy sobie tutaj z Gabi, i Charlim, i pomyśleliśmy, że może być do nas wpadła ?- mimowolnie się uśmiechnęłam
- Dajcie mi 5 minut i już u was jestem. - powiedziałam , i rozłączyłam się.
George mieszkał niedaleko mnie, więc dotarcie do niego zabrało mi rzeczywiście tylko parę minut.
Zadzwoniłam dzwonkiem, po chwili drzwi odtworzył Charlie, z uśmiechem od ucha do ucha, przytulił mnie, nie zdziwiło mnie to, ponieważ to on zawsze otwierał drzwi, nieważne u kogo był.
- Zgaduję, że reszta jest  w salonie ? - powiedziałam, lekko unosząc prawą brew.
- Grają w Twistera - mówiąc to uśmiechnął się, .
Weszliśmy do salonu, zastałam tam, prawie robiącą szpagat Gabi oraz Charliego, który ręce miał niedaleko jej kroku.Wyglądali przezabawnie.
- Dalej Harvey, kręć !- najwidoczniej, niewygodnie było im w takiej pozycji.
- No już, już.- podszedł do koła, i spojrzał na mnie - Alice, bawisz się z nami ? -spytał, patrząc na mnie wzrokiem 'smutnego kota'.
-W sumie... to czemu nie. - szczerze uśmiechnęłam się do wszystkich.
- Okey, to Alice prawa noga, na niebieski.
- Gdybyś nie wiedziała to, prawa noga, to ta którą się je ! - zażartowała Gabi.
- Bardzo zabawne, HA-HA ! -  puściłam jej oczko, i położyłam posłusznie nogę w wyznaczone miejsce.

Bawiliśmy się, jak dzieci jeszcze z dobrą godzinę, lecz potem stwierdziliśmy, że już jesteśmy zmęczeni, i wybraliśmy się do knajpki niedaleko domu Georga, żeby coś zjeść. Wszyscy oprócz Gabi, coś zamówiliśmy.
-  A może jednak coś zjesz ? - zapytał z troską Charlie
- Nie chcę. - powiedziała spuszczając głowę.
Poddaliśmy się, zresztą jak zawsze. Brener nigdy przy nas jeszcze nie jadła.
- Alice... - zaczął nieśmiało George, jedząc swojego hamburgera.- nie wiesz co się dzieje z Susane, nie odbiera moich telefonów.
- Wyjechała - kiedy to powiedziałam mój kolega zakrztusił się jedzeniem - Ej, weź go puknij! - zaśmialiśmy się. Kiedy nasz kolega, doszedł do siebie, mogłam konturować- Susane, chce naprawić sytuacje miedzy nią a jej tatą, dlatego z nim wyjechała. - Harvey widocznie posmutniał - Wszystko w porządku ? - zapytałam dotykając jego dłoni.
- Nie nic, nie jest w porządku.Wszystko się kurwa sypie, Sus, nie wyjechała, tylko uciekła, uciekła ode mnie !-kiedy to powiedział  zamurowało nas.
George opowiedział nam o ostatnim zdarzeniu miedzy nim a Susan. Wiedzieliśmy, że kiedyś do tego dojdzie, lecz kiedy Harvey zachorował, oddalili się od siebie, więc i my  zapomnieliśmy o tym, że mogliby byś kiedyś razem. Teraz ta myśl odżyła w każdym z nas, tylko.... co zrobi teraz Susane ? Nie miałam pojęcia.. CZAS POKAŻE.
 Spojrzałam na zegarek, było już dość późno, więc postanowiłam iść już do domu, zostawiając przyjaciół.
Założyłam kaptur na głowę, ręce włożyłam do kieszeni, i poszłam w stronę domu. Myślami byłam gdzieś indziej, niż na Londyńskim chodniku... Nagle wpadłam na jakiegoś przypadkowego przechodnia.
-Przepraszam zamyśliłam się. - powiedziałam to i chciałam ruszyć przed siebie, gdy nagle nieznajomy złapał mnie za nadgarstek.
- Kochanie, już mnie nie poznajesz ?!- spojrzałam nieznajomemu w oczy, wtedy go poznałam, był to mój były 'chłopak'.
-James, puść mnie ! To nie jest zabawne! - powiedziałam usiłując wyrwać się z jego uścisku.
- Hm.. więc teraz zrobimy coś co na pewno Ci się spodoba - chłopak usiłował zaciągnąć mnie do pobliskiego parku, lecz stawiałam opór.
- Kurwa, pojebało Cię ?! - wykrzyczałam mu prostu w twarz.
- Boli Cię to, prawda ? - ściskał coraz mocniej moją dłoń.- Alice, minęło tyle czasu, a ty nadal jesteś piękna.. - uważniej przypatrywał się mojej twarzy - może czas to zmienić ? - błyskawicznie z kieszeni wyjął nóż. - zaczęłam krzyczeć, nikogo nie było, nie widziała nikogo kto by mnie usłyszał, ale mimo to krzyczałam.
- Proszę nie... - mówiłam już przez łzy. - nie rób tego. - stawałam się coraz słabsza. Chłopak przyciągnął mnie i odwrócił plecami do siebie, delikatnie przejechał nożem  po moim obojczyku. Nie mogłam już oddychać, zaczęłam panikować.
- Zostaw ją ! - usłyszałam głos, który prawdopodobnie dobiegał za moich pleców. James puścił mnie, i odwrócił się do nieznajomego.
- Bo co mi kurwa zrobisz ?- zaśmiał się
- Chcesz się przekonać ? - spytał pewnie chłopak. Napastnik kiwnął kłową. - Chłopaki, chodźcie ! - krzyknął, a już po chwili koło niego pojawiło się dwóch napakowanych chłopaków.
- Yyyy... wiecie.. -zauważyłam, że James wycofuje się, aż w końcu zaczął uciekać.
Siedziałam na chodniku cała roztrzęsiona. Dlaczego nie uciekłam ? Proste, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Trójka chłopaków podeszła do mnie, jeden z nich pomógł mi wstać.
- Nic ci nie jest ? -spytał z troską
- N.. nie. Dzięki. - powiedziałam łamiącym się głosem
- Jak masz na imię ?
- Alice.. - oddychałam już coraz spokojniej
- Ładnie. Ja jestem Niall, to jest Tony - wskazał na wysokiego chłopaka stojącego koło niego - A tam dalej jest Adam. Widzieliśmy, że potrzebujesz pomocy, więc...
-  Okey, to bardzo miłe z waszej strony, naprawdę wam dziękuję, ale teraz muszę iść do domu.
- I myślisz, że puścimy Cię teraz samą. - zaśmiali się chłopacy
- No a nie ?
- Odprowadzimy Cię pod same drzwi, chcemy mieć pewność, że nic Ci się nie stanie.
Do domu, miałam zaledwie parę metrów.  W trakcie drogi powrotnej oglądałam swój nadgarstek który już stał się siny. Schowałam go, aby żaden z chłopaków go nie widział.Chłopacy odprowadzili mnie, tak jak obiecali, pod same drzwi.
- A może podasz swój numer, twoim dzisiejszym bohaterom ? - zapytał Niall
- 37. - zaśmiałam się, i już planowałam opuścić moich kolegów, ale nie dawali za wygraną.
- Ryzykowałem życie, dla Ciebie a ty tak mi odpłacasz.. ahh- chłopak machnął ręką, w teatralnym geście
- Dobra.. zapisz sobie. - podałam mu mój numer. - Jeszcze raz dziękuję.
- Niall i chłopacy zawsze do usług. - uśmiechnęłam się do nich, i weszłam do domu.
Minęła chwila i dostałam sms'a.
'Uważaj na siebie. Sam nie wiem co Cię jeszcze może spotkać zanim dojdziesz do pokoju.' odczytawszy wiadomość, uśmiechnęłam się do telefonu.
'Nie sprawdziłeś, czy w moim domu, nie ma żadnego psychopaty, oj Niall jesteś strasznie nieostrożny.' Odpisałam mu, i poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w piżamy, i weszłam do łóżka. Oczy same mi się zamykały, więc nie wiedziałam, czy chłopak mi odpisał, zasnęłam.




TARA ! I oto mamy IV rozdział, który w ogólnie nie chciał się napisać. I właśnie wyszło z niego takie beznadziejne coś, no ale nie chciałam żebyście dłużej czekali. :)
Oczywiście dziękuję, za taką liczną liczbę komentarzy, JESTEŚCIE KOCHANI ! :*
A rozdział dedykuję, o to tej Pani Alicji, którą poznałam właśnie dzięki blog spotowi. Dzieli nas strasznie dużo kilometrów, ale wierze, że kiedyś się spotkamy <3
Bardzo mnie motywujesz, kochanie :*





sobota, 26 maja 2012

III. George ( CHORUJE NA RAKA PŁUC)

   Dziwne uczucie, budzić się, i myśleć o tej jednej osobie, która uważa Cię tylko za przyjaciela, lecz trzyma Cię na dystans, ponieważ masz raka. Chorujesz na chorobę, na którą umarła jej najbliższa osoba. Susane, ona jedyna liczyła się z myślą, że mnie straci, ona jedyna wiedziała, że w każdej chwili mogę umrzeć, to dlatego tak trudno mi się było z nią dogadać.
   Jak co tydzień byłem w szpitalu na badaniach kontrolnych, po raz pierwszy poszła   tam ze mną  Susane. Zawsze chodził ktoś, z naszej piątki, ale nigdy ona. Przypuszczam, że nienawidziła szpitali, od czasu kiedy chodziła tam aby odwiedzić mamę. Dlaczego teraz poszła ? Prawdopodobnie chciała zmierzyć się z samą sobą, chciała sprawdzić, czy jest odpowiednio silna.
 Usiedliśmy na białych szpitalnych krzesłach, i czekaliśmy na moją kolej. Sus zachowywała się dziwnie, nerwowo lustrowała cały korytarz, bawiła się palcami u dłoni, ciężko oddychała, po prostu była inna.
Wszystko w porządku ? - zapytałem ją, automatycznie przybliżając się do niej.
- Yyy, nie wszystko gra - zauważyłem, że nasza bliskość krępuje ją, więc odsunąłem się.
-Jeśli nie chcesz to nie musisz tu być, poradzę sobie sam, nie jestem dzieckiem.- uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie, żeby rozładować atmosferę.
- Nie.. zostanę - powiedziała, ale bez większego entuzjazmu.- Po prostu nie lubię szpitali.. - odezwała się po chwili dłuższego milczenia.
- Ja mam go, po prostu dość. Widzę,ten szpital, ten korytarz raz na tydzień, i zaczynam nim po prostu rzygać.- Sus. nie odpowiedziała, tylko mnie przytuliła.
- Pan George Harvey, zapraszam do siebie - odezwał się doktor, otworzywszy drzwi do swojego gabinetu.
-Dziękuję - szepnąłem mojej przyjaciółce do ucha, i posłusznie poszedłem do doktora Johna.
Wizyta nie odróżniała się niczym od poprzedniej, były to zwykłe rutynowe badania. Wyszedłem z gabinetu, a  Susane nadal czekała na mnie na korytarzu, ucieszyłem się.
- To gdzie teraz idziemy ?- zapytała z entuzjazmem, którego wcześniej mi brakowało
-Może po prostu pójdziemy, za zwykły spacer, jak dawniej.. - powiedziałem niepewnie
- Dobry pomysł, to co idziemy na mostek ?- spytała biorąc swoją torbę z krzesła.
- Czytasz mi w myślach. - powiedziałem, i nareszcie opuszczaliśmy szpital.
Doszliśmy do mostku, a którym, kiedy byliśmy mali spędzaliśmy każdą wolną chwilę. Tęskniłem za Susan z przed czterech lat...
- George ? - spojrzałem na nią pytająco - Przepraszam.. przepraszam, za to,że się od Ciebie odsunęłam, tylko dlatego, że 3 lata temu zachorowałeś. Tak, wiem stchórzyłam, i nie zachowałam się jak prawdziwy przyjaciel, ale bałam się.. bałam się, że skończysz tak jak moja mama, zresztą nadal się tego boję - popatrzyłem na jej twarz, jej oczy momentalnie zaszkliły się - Chciałam też Ci podziękować, za to, że byłeś przy mnie, kiedy zaczęłam brać, i jako jedyny z całej czwórki nie poddałeś się, kiedy zaczęłam się zamieniać, w wyrafinowaną zimną sukę.
- Susane, nie ważne co się stanie, zawsze możesz na mnie liczyć. Obiecuję, że będę przy Tobie.. zawsze. - mówiąc to, moja przyjaciółka zaczęła płakać, przytuliłem ją do swojej klatki piersiowej, i poczułem, że po moim policzku spływają łzy.
Staliśmy tak i milczeliśmy. Trzymając ją w ramionach, myślałem o wszystkich wspólnie spędzonych chwilach, w dzieciństwie. Z Susanne najlepiej się dogadywałem, z całej piątki to ona rozumiała mnie najbardziej, więc bardzo zabolało mnie to, że się ode mnie odwróciła,wtedy kiedy jej najbardziej potrzebowałem.
- Wracajmy do domu, robi się ciemno. - powiedziała Sus.
- Dobrze..- mówiąc to poczułem jak kropelki deszczu spadają na moją twarz.
- Chyba zaczyna padać ! - rzekła lekko przerażona
- Spokojnie, damy rade. Nie jesteśmy z cukru !
-Może ty nie, ale ja tak! - mówiąc to, rozpadało się na dobre- Schowajmy się gdzieś !
- Chodź ! - krzyknąłem do niej i złapałem ją za rękę.
- George !! - wrzasnęła moja przyjaciółka, kiedy zorientowała się, że chcę zrobić to co robiliśmy kiedy byliśmy mali, a mianowicie zatańczyć w deszczu.
- Pamiętasz ten układ, który tańczyliśmy w podstawówce? - Sus stała osłupiała - dobra, co się pytam, wiem, że pamiętasz! - zacząłem tańczyć.
- Proszę, przestań! - mówiła śmiejąc się.
Minęło parę sekund i moja przyjaciółka tańczyła razem ze mną. Zachowywaliśmy się jakbyśmy właśnie zdążyli uciec z szpitala psychiatrycznego, lecz nikt nie zwracał na nas uwagi, ponieważ wszyscy chcieli jak najszybciej schować się przed deszczem.
-Kocham Cię, George ! -krzyknęła nagle Susane
- Też Cię kocham!- podbiegłem do niej, i namiętnie ją pocałowałem, ona odwzajemniła pocałunek.
Była to jedna z tych chwil, które chciałbym żeby trwały wiecznie, lecz nagle Susane oderwała się ode mnie.
- To był błąd, nie powinniśmy, proszę zapomnij!- powiedziała i uciekła, zostawiając mnie samego.. tak jak kiedyś.





Dobrze mamy III rozdział, mi osobiście się nie podoba, jakoś nie wyszedł mi. ;< Ale piszcie w komentarzach co o nim sądzicie :) A i oczywiście dziękuję, za komentarze do poprzedniej notki, które tak podniosły mnie na duchu, że  cały czas chodziłam z uśmiechem na ustach - no ale tak mam cieszę się z takich rzeczy, nawet bardziej niż myślicie :* Jeszcze raz DZIĘKUJE!
( następny rozdział, oczywiście za tydzień :* )

+O nie kolejny krótki rozdział;<  WENO przybądź !
Zuzix <3

sobota, 19 maja 2012

Rozdział II. Susane ( NARKOMANKA)

WŁĄCZ.
Siedziałam na ławeczce przed jej grobem. Bolało tak samo, jak cztery lata temu. Łzy spływały po moich policzkach, zlewając się z kroplami deszczu.Nie byłam typem wrażliwej dziewczyny, lecz wtedy to było silniejsze ode mnie, moja bezsilność wzięła nade mną górę. Byłam sama, po raz kolejny czułam tą  trudną do opisania pustkę. Chciałam odejść, lecz czy powrót do pustego domu, byłby najlepszym rozwiązaniem ? Nie. Zapewne wtedy wzięłabym kolejną, niszczącą mnie 'ścieżkę'.
- Dlaczego mnie zostawiłaś? Dlaczego odeszłaś wtedy, kiedy Ciebie najbardziej potrzebowałam? Dlaczego zostawiłaś mnie z tym wszystkim samą? Dlaczego musiałam być dla siebie matką,wtedy kiedy najbardziej nie byłam na to gotowa ? Proszę.. powiedz dlaczego muszę tak cierpieć?!- zanosząc się do płaczu zapytałam się jej, z głupią nadzieją, że usłyszę odpowiedz.
,, Czas leczy rany''-kompletna bzdura wyssana z palca człowieka, który nie wie co to jest strata kogoś bliskiego. Z czasem, boli tak samo, czasami nawet bardziej.Do tego niemożna się przyzwyczaić, przynajmniej ja nie mogę.Zamknęłam oczy, i powróciłam do tamtego strasznego dla mnie czasu.
Miałam 13 lat, kiedy dowiedziałam się,że moja mama jest chora,poważnie chora, a mianowicie ma raka. Nie byłam małą dziewczynką, nie wiedzącą co się z tym wiąże. Wiedziałam  dokładnie jak to może się skończyć, ale jednak nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Żyłam z nadzieją,że wszystko się ułoży. Kiedy mama była w szpitalu przychodziłam do niej, opowiadałem jak minął mi dzień, lecz nie byłam na tyle odważna aby powiedzieć  jej co tak naprawdę czuję, że chciałabym aby była w domu, o tym, że chciałabym aby była zdrowa o tym żeby...PO PROSTU ŻYŁA! Byłam zbuntowanym dzieckiem, które bało się okazywać swoje uczucia.
Minęły dwa lata, od czasu kiedy dowiedziałam się o chorobie. W przeciągu tego czasu mama raz była w szpitalu, raz była w domu, nigdy nie wiedziałam czy jak wrócę do domu, to mama tam będzie,lub może już wróciła do szpitala. Żyłam w niepewności, czy ujrzę ją następnego dnia.
 04.07.2008r. - dokładnie pamiętam tą datę, mama właśnie była w domu, ponieważ lekarz stwierdził,że choroba ustępuje, i może spędzić jakiś czas w domu, a następnie przyjść na badania kontrolne. Mama stwierdziła,że pójdzie do ogrodu się przewetrzyć
-  Iść z Tobą? -spytałam z troską.
- Nie, chcę pobyć chwilkę sama, dobrze ? -pokiwałam twierdząco głową, i   moja mama wyszła.
Właśnie wtedy widziałam ją po raz ostatni.. żywą. Usiadła na wiklinowym bujanym fotelu w ogrodzie, którego wprowadziła w ruch.Patrzyłam na nią, na jej głowę owiniętą kwiaciastą chustką, i poczułam w sercu ukucie,po prostu zabolała mnie myśl,że mogę ją stracić.  Nagle zadzwonił telefon, była to Alice, poszłam do siebie do pokoju,i starałam się rozmawiać jak najkrócej, ponieważ doszłam do wniosku, że to właśnie dzisiaj muszę powiedzieć mamie to co czuję, i przeprosić za to, że nie powiedziałam tego wcześniej. Weszłam do ogrodu, mama miała zamknięte oczy.Uznałam,że śpi. Nie chciałam jej budzić, więc cichutko usiadłam u jej stóp, i szeptem zaczęłam mówić:
- Mamo,chciałam przeprosić Cię za wszystko, za to,że czasami byłam na Ciebie bez powodu zła,i podziękować, za to  że mimo to   ty przychodziłaś do mnie, przytulałaś mnie, i potrafiłaś powiedzieć coś,co właśnie chciałam usłyszeć. Dziękuję też, że potrafisz być najlepszą mamą na świecie, i chcę Ci powiedzieć jak to jest dobrze Cię mieć. - pojedyncza, zagubiona łza poleciała po mym policzku, szybkim i stanowczym ruchem dłoni starłam ją, dotykając przy tym ręki mojej mamy.Była lodowata, natychmiast złapałam ją za ramiona,  i zaczęłam  nimi potrząsać. Zero reakcji.
- MAMO!MAMO! - krzyczałam przez łzy, zadzwoniłam po pogotowie. Chwilę czekania na nią, zdawały się być wiecznością. Byłam zła na siebie, że jestem taka bezsilna, że patrzę na to jak tracę najważniejszą osobę w moim życiu, i nic nie mogę zrobić, tylko czekać.
Pogotowie przyjechało, wskazałam miejsce w którym znajdowała się mama.Ratownicy usiłowali ją wskrzeszać  lecz bez rezultatu.
- Bardzo nam przykro ale..- powiedział ratownik
- Bardzo nam przykro ?! Tylko tyle potraficie powiedzieć?! -zaczęłam dławić się swoim własnymi łzami.
- Proszę się uspokoić, złość tu nic nie pomoże. - powiedział spokojnie
- Możecie łaskawie spierdalać z mojego domu ?- kiedy to powiedziałam, do domu wszedł tata, popatrzyłam na niego,i wybiegłam z pomieszczenia.
Nie wiedziałam dokąd biegnę,po co biegnę i dlaczego biegnę. Wiedziałam jedynie to, że uciekam, uciekam od problemów.Stanęłam, stwierdziłam,że nie mam już sił. Usiadłam na chodniku, i znowu zaczęłam płakać. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki, lecz nie przejęłam się nimi. Nieznajomy ktoś usiadł koło mnie i powiedział
- Chcesz zapomnieć, coś na chwilę, o tym co Cię chwilowo boli ?-  spojrzałam na chłopaka, był to brunet, o bardzo przyciągających , piwnych oczach.
- Tak.. - wiedziałam co miał na myśli mówiąc ''chcesz zapomnieć''.
- Proszę - chłopak wręczył mi przezroczystą, małą torebkę, z białym proszkiem w środku.-Nie musisz płacić,  zapłacisz za następne, ponieważ zapewne przyjdziesz po więcej..- powiedział to to odszedł, zanim zapytałam, gdzie będę mogła go znaleźć.
Wstałam, znalazłam jakąś ławkę, gdzie rozsypałam proszek, a następnie wyjęłam z swojej kieszeni banknot, który zwinęłam w rulon, i wciągnęłam nosem zawartość torebki.Po paru chwilach, nie czułam już bólu, tak jak by on w ogóle nie istniał,spodobało mi się to,nawet bardzo. Tak właśnie, takim sposobem zaczęłam brać.

***
Otworzyłam oczy, nadal znajdowałam się na cmentarzu, tym razem nie byłam sama. Ostrożnie odwróciłam się w bok, obok mnie siedział mój tata, nie widziałam go od czasu, kiedy wyprowadziłam się z domu.
- Tęsknisz za nią,prawda ?- zapytał, kiedy spostrzegł,że się na niego patrzę
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak.- przysunęłam się do niego, i go przytuliłam - za Tobą też, tylko z tym wyjątkiem,że Ciebie straciłam przez swoje błędy.-nic nie odpowiedział, tylko pocałował mnie w głowę, tak jak to robił kiedyś...



Hej kochani, pisząc ten rozdział, miałam na celu, to abyście po jego przeczytaniu, zastanowili się nad paroma sprawami. Żebyście docenili swoich rodziców, żebyście docenili życie, i przyjaciół, żebyście przestali żałować,  ponieważ nigdy nie wiecie kiedy wszystko może się skończyć! Inspiracją był ten film :KONIECZNIE ZOBACZ !!. 
 Zbyt wiele oczekiwałam od tego rozdziału. Piszcie w komentarzach swoje odczucia, po jego przeczytaniu.

Zuzix <3

czwartek, 17 maja 2012

Rozdział I.Gabrielle (ANOREKTYCZKA)

- Kochanie zrobiłam Ci śniadanie - powiedziała mama, podając mi talerz z naleśnikiem, na którego sam widok robiło mi się niedobrze.
- Nie jestem głodna - odpowiedziałam jej i odsunęłam od siebie jedzenie.
-Gabrielle.. - zawsze kiedy tak mówiła, wiedziałam,że jest to początek rozmowy, którą wałkujemy 3 razy w ciągu dnia- wiesz,że musisz jeść, bo inaczej wrócisz do szpitala, a wiem,że nie chcesz spędzać tam kolejnych miesięcy. Więc proszę Cię, zjedź tego  naleśnika!
- Nie jestem głodna ! - powtórzyłam. Chciałam odejść od stołu, gdy w ostatniej chwili za rękę złapała mnie mama, i trzymała z taką siłą,że musiałam się poddać. Przysunęła do mnie talerz.
- Zjedź to, albo znowu nigdzie nie wychodzisz.-spojrzałam na nią ze złością i  wzięłam kęs naleśnika, bardzo wolno go przeżuwałam, aż w końcu z wielkim trudem połknęłam.

30 minut później. 

 - I widzisz jak ładnie, cały naleśnik zjedzony.- powiedziała zadowolona mama.
- A teraz mogę wyjść? - uśmiechnęłam się blado, zakładając  już kurtkę.
- Tak, tylko wróć na obiad.
,, Ta.. już Ci wrócę'' pomyślałam i wybiegłam z domu, aby spotkać się z przyjaciółmi.
Szłam zatłoczonymi ulicami Londynu, w słuchawkach słychać było 'I Wouldn't Mind - HE IS WE'.  Z gracją modelki wymijałam przechodniów. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu Alice, bardzo się za nią stęskniłam, zresztą za resztą również. * Miałam zakaz spotykania się ze znajomymi przez tydzień, ponieważ nie chciałam jeść.
Nareszcie znalazłam się pod domem mojej przyjaciółki, zadowolona zapukałam do jej drzwi, otworzył Charlie.
-Cześć kochanie - powiedział, i przytulił mnie.
-Hej, gdzie pozostali ? - spytałam, spoglądając za jego lewe  ramię.
- Są już w środku, w pokoju Alice.- złapał mnie za rękę i poprowadził na górę.


- Gabi, kochanie, ale się za Tobą stęskniliśmy ! - wykrzyczała mi do ucha Susane,mocno mnie przytulając.
- Ja za wami również!- powiedziałam przytulając się z każdym z osobna.
-Nareszcie cała PIĄTKA  znowu w komplecie! -powiedział ucieszony George.
 Rozmawialiśmy bardzo długo, ogólnie to opowiadali mi cały tydzień, z najdrobniejszymi szczegółami. Czas tak szybko mijał,że nawet nie spostrzegłam,że jest  już pora obiadowa, przypomniał mi o tym telefon, na wyświetlaczu zobaczyłam 'MAMA'. Nie chciałam odbierać, ani wracać do domu, więc pośpiesznie go wyłączyłam.
- Dobrze czas wracać do domu, obowiązki wzywają.- odezwał się Charlie, prawdopodobnie szedł poćwiczyć grę na perkusji, ponieważ to ostatnio jego ulubiony instrument.
- Okey, ja też muszę iść. - powiedział George.
- Ej, no co z wami?- oburzyła się Alice.
- Wiesz w sumie, ja też muszę już iść - powiedziałam pośpiesznie. Alice zrobiła smutną minę, lecz pozwoliła nam wrócić do domu.
 Szłam znowu tą samą ulicą,mijając innych ludzi. W pewnym momencie dostrzegłam,że chłopak który idzie koło mnie,intensywnie się mi przygląda.
- Co się tak gapisz ? - spytałam, kiedy chłopak był odpowiednio blisko.
- Jestem Chris - powiedział, i wyciągnął do mnie dłoń, uniosłam jedną brew do góry, patrzyłam na niego zdezorientowana, aż wreszcie się odezwałam
- Uznajmy, że nie było pytania. Cześć. - powiedziałam, i przyśpieszyłam, zostawiając chłopaka daleko w tyle.
-Czekaj! - usłyszałam za sobą męski głos,kiedy byłam już niedaleko domu.
-Czego znowu?! - spytałam wkurzona.
- Jesteś chora, prawda ? - powiedział Chris z litością w głosce, nic mu nie odpowiedziałam, tylko obróciłam  się na pięcie, i odeszłam.
Weszłam do domu, mama czekała na mnie w korytarzu.
- Nie mam już siły Gabrielle ! - powiedziała osuwając się na szafkę.
Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Zaczęła mi płakać w kurtkę, ja również nie mogłam się powstrzymać, i łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
- Powiedz,że dasz radę! Powiedz,że będzie dobrze ! Obiecaj mi,że już nigdy nie będę musiała chodzić do ciebie do szpitala, i oglądać jak cierpisz, obiecaj, że już tak nie będzie ! - wyszlochała mama
- Obiecuję - skłamałam.Przecież nie miałam pewności,że tak nie będzie, nawet nie wiedziałam, czy dożyję jutra.
- Zjesz ? - spytała mama z nadzieją w głosie.
- Spróbuję...
Po zjedzeniu obiadu,usiadłam na łóżku, i jedyne co chodziło mi po głowie to słowa tego chłopaka 'Jesteś chora, prawda?' Zabolało  jak o powiedział. Czy naprawdę było to tak widoczne ? Czy naprawdę mój wygląd rzucał się tak bardzo w oczy ? Czy  tak bardzo odróżniałam się wyglądam od innych przechodniów? Dlaczego znowu pojawia się tak wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi ?




Dobrze, rozdział bardzo krótki, z góry przepraszam, ale wczoraj miałam tak wiele pomysłów, a kiedy zasiadłam dzisiaj do pisania, miałam kompletną pustkę w głowie, i dlatego jestem bardzo niezadowolona z tego rozdziału. Postaram się poprawić.

+ Każdy kolejny rozdział będzie pisany z perspektywy innego bohatera. Liczę,że wam się spodoba :*

Zuzix <3